Mam nadzieję, że nie każdy mój post zaczyna się od słów „spontaniczny wyjazd do …”, bo tak będzie i tym razem 🙂
Spontaniczny wyjazd, bo i bilety zakupione spontanicznie! Flixbus także dał radę z promocją i w pół dnia, a konkretnie w 13h udało mi się dojechać do Katowic, zwiedzić jarmark jak i miasto nocą i bezpiecznie wrócić do Wrocławia 😀
Postanowiłam zawitać na Jarmark Bożonarodzeniowy do Katowic ponieważ na zdjęciach wyglądał okazale! Pięknie przyozdobiony plac i budki oferujące nam smakołyki, do tego karuzela czyli tzw. diabelski młyn i na samą myśl, że będę mogła zobaczyć to na własne oczy cieszyłam się niesłychanie. Do tego mój mąż zrobił mi niespodziankę i jak kupowałam bilet na autobus powiedział żebym zamówiła dwa i on też pojedzie, a do tego weźmie ze sobą drona! Efekty naszej wspólnej pracy zobaczyć możecie na moim filmie – klik tu:
Katowice o tej porze roku wyglądają przepięknie! Ja ostatnio w Katowicach byłam jakoś 3 lata temu i akurat z tamtego pobytu możecie znaleźć na moim blogu wpis – nawet więcej niż jeden, bo przy okazji zwiedzałam też Tyskie Browary Książęce, do których wycieczkę polecam każdemu za każdym razem 🙂
Nowy dworzec autobusowy w Katowicach sprawił, że uśmiech nie schodził mi z ust przez cały dzień, nawet jak okazało się, zaraz po dotarciu na Nikiszowiec, że Jarmark Bożonarodzeniowy na Nikiszowcu odbył się w ubiegły weekend 😀 Tłumy na katowickim rynku były odstraszające, tym bardziej biorąc pod uwagę obecną sytuację, więc chętnie oddaliliśmy się nieco żeby nagrać materiał dronem. Przepiękne ozdoby świąteczne na około, kolejka do Diabelskiego Młynu, rozświetlone restauracje, napis Katowice przy którym koniecznie musiałam zrobić sobie zdjęcie i wiele innych atrakcji czeka na gości w każdym wieku. Zauważyłam również coś, czego nie ma na wrocławskim Rynku podczas Jarmarku, a mianowicie całą masę miejsc, w których można zrobić sobie zdjęcie i tak dla przykładu były to sanie św. Mikołaja, karoca z samych światełek, ogromny misiek z miejscem do siedzenia ulokowany pod olbrzymią choinką, dwa wielkie Dziadki do orzechów witające nas od progu i wiele innych. Jeśli chodzi o ceny, to były one niestety zbliżone do tych wrocławskich, ale momentami minimalnie niższe. Na pewno wybór potrwa był większy, bo można było kupić np. barszczyk z uszkami, natomiast grzane wino w pamiątkowych kubkach kosztowało dokładnie 15zł plus kaucja za kubek.
Tuż przed zamknięciem udało nam się wejść do Informacji Turystycznej żeby upewnić się, że promocja na przejazdy, o której czytaliśmy jest prawdziwa, a mianowicie – i tu coś naprawdę ekstra: w weekendy i święta jeśli kupimy bilet całodzienny za 11 zł (stan na grudzień 2021), to w podróż możemy zabrać jedną osobę i tak oto podróżujemy we dwójkę na jednym bilecie, co udało się i nam. Niestety nie kupiłam koszulki, która od dawna mi się marzy, bo od lat na mojej lodówce wisi taki magnes, ale w Informacji Turystycznej nie było czarnych, a w sklepiku na dworcu nie było rozmiaru S. Jeśli ktoś pyta jaka to koszulka, to spieszę z odpowiedzią: z logo i napisem Katowice. W momencie rewitalizacji miasta powstało nowe, urocze logo: serce z którego wystają kominy, ale wszystko jest pięknie pokolorowane i mnie przypadło do gustu od razu gdy otrzymałam magnes w Informacji Turystycznej, a było to pewnie ponad 10 lat temu!
Ostatnia rzecz – jedzenie! Nie samym alkoholem człowiek żyje 😉 (i miłością). „Złoty Osioł”, to hasło, które musi zapamiętać każdy! Choć knajpa jest wegetariańsko-wegańska, to gdybym mięsożercy nie powiedziała tego na głos, jedząc zapiekany oscypek w tarcie curry, lub milion innych kombinacji warzywnych, stwierdziłby, że w posiłku jest i mięso. Po pierwsze potrawy są zbilansowane, więc i syte, po drugie pyszne, a po trzecie porcje są ogromne. Na miejscu można zakupić także sałatkę, a dokładka jest bez ograniczeń. Do dzisiaj nie wiem jak im się to opłaca, bo potrawa kosztuje tam 15,60zł (każda), a z sałatką/surówką 19,60zł i jest to m.in. wiaderko makaronu, naleśnik gigant z nadzieniem jak do ruskich, tarty, pieczenie i wiele innych. Co do surówek, to jest ich do wyboru na pewno kilkanaście. Wszystko jest robione na miejscu, jest świeże i pyszne. Na miejscu napić możemy się także wina domowego, piwa, są grzańce, herbata, kawa, woda, kompot, soki 100%, maślanka i pewnie wiele innych.
Ok – to jednak nie była ostatnia rzecz, bo oprócz wrzucenia Wam tu zdjęć, wspomnieć jednak muszę o tym alkoholu 😀 „Namaste” – wcale nie żegnam się z Wami, a wręcz przeciwnie! Witam się z Wami z klubu podróżniczego ulokowanego przez płot od Katowickiego dworca PKS! Miejsce magiczne! Cudowni właściciele z idealnym podejściem do marudzącego klienta, czyt. do mnie :D, ale przede wszystkim cisza, spokój, pyszne piwo, grzańce i przewodniki. W lokalu organizowane są także koncerty i wystawy fotograficzne, a na ścianach wiszą pamiątkowe zdjęcia z gośćmi, którzy odwiedzili lokal. Przed lakalem, w zaciszu kamienic znajduje się przepiękny ogródek piwny, choć ja nazwałabym go bardziej sadem. Jest pięknie, ale o tym, czy nie ściemniam przekonacie się sami odwiedzając lokal i całe Katowice! No to Namaste 🙂