Objazdówka po Wybrzeżu – gdzie i jak spać za darmo nad polskim morzem?

Chciałabym żeby poniższy tekst był uzupełnieniem mojego filmu z objazdówki po wybrzeżu, na który w tym właśnie miejscu zapraszam serdecznie:

Co jakiś czas lubię narazić swoją jakże chaotyczną osobowość na jeszcze większy chaos i wybrać się w miejsce, w które wcale nie chcę, tylko po to żeby przekonać się, że nie chciałam 🙂 Tym razem padło na polskie Wybrzeże, a konkretnie wioski i małe miasteczka, w których byłam wcześniej tylko poza sezonem lub w ogóle. Na ich przykładzie pokażę Wam, że nawet w szczycie sezonu znajdzie się miejsce do spania za darmo, można przeżyć za niewielkie pieniądze i znaleźć knajpę, w której posiłki i piwo kosztują o wiele mniej niż średnia pensja krajowa brutto ;), a wrażenie dokładnie odwrotne sprawiają obecnie nasze nadmorskie kurorty 😉

Przed festiwalem Pol’and’Rock w tym roku (2021), o którym wpis znajdziecie już niebawem pod tym linkiem – KLIK, udaliśmy się na krótką objazdówkę, z metą w Koszalinie, w którym to odwiedzaliśmy kuzynostwo męża. Start miał miejsce w piątek, a meta w poniedziałek, bo od wtorku mieliśmy zakupione wejściówki na festiwal. Zatem w piątek, w godzinach popołudniowych ruszyliśmy przed siebie, startując z Wrocławia. Plan był prosty – jeśli tylko uda nam się znaleźć miejsce postojowe, to śpimy w samochodzie, jak to mamy w zwyczaju przy krótkich podróżach. Wiedzieliśmy, że jedziemy w kierunku Szczecina, a co dalej – czas pokaże.

Tuż przed godziną 22 wylądowaliśmy w Międzyzdrojach, w których przywitały nas komary latające w … Lidlu oraz Biedronka otwarta do…uwaga…godziny 1 nad ranem! To już mogło dać nam do myślenia, ale z racji tego, że był już zmierzch, zdecydowaliśmy się w tym mieście zostać na noc. Po zakupach w Lidlu, uciekając zarówno przez chmarą komarów jak i watahami pijanych turystów, udaliśmy się w kierunku ulicy Campingowej, bo ta sprawiała wrażenie być najbliżej morza. Okazało się, że rzutem na taśmę zajęliśmy ostatnie wolne miejsce parkingowe w tzw. centrum, do tego tuż przy skrzyżowaniu z popularną „Promenadą Gwiazd” (a właściwie na niej), która będąc położoną równolegle do plaży prowadzi nas w samo centrum cyklonu. Okazało się, że jest punkt 22:00, a od tej właśnie godziny parking na tej ulicy staje się darmowy i raj ten trwa aż do poniedziałkowego poranka – cud! W nocy widzieliśmy, że zwolniło się jeszcze jedno miejsce, niedaleko nas, ale szybko zostało zajęte przez ludzi, którzy odbili się od bramy, zapełnionego po brzegi pobliskiego campingu.

Owy parking znajdował się u stóp wielkiego budynku Hotelu z Wellness&Spa, co dodawało tylko emocji. Przed nosem mieliśmy stojaki z rowerami miejskimi – czego chcieć więcej? Toalety! Szybko okazało się, że takowa, całodobowa, z prysznicem i właściwie pełnym węzłem sanitarnym, bo był tam także zwany krzywdząco dla innych opiekunów „pokój dla matki z dzieckiem”, znajduje się tuż za rogiem. Nie zastanawiając się za długo, przebraliśmy się w odzież jesienną – w końcu to środek wakacji, ale przypominam, że nad polskim morzem 😀 i udaliśmy się w stronę zejścia na plażę, które oddalone było od naszej mety o jakieś 20m. To, co widzieliśmy zmierzając plażą w stronę molo przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Tłumy pijanych, młodych, zagranicznych, starych, z dziećmi, z psami, przekrój społeczeństwa, które ledwo trzymało się na nogach, a stanowiło obrazek reprezentujący miejscowość. Szyku dodawały dwie wielki dyskoteki, z czego jedna na środku molo, w których nikt o pandemii nie pamiętał. Uderzające były nie tylko ceny gofrów ( byłam pewna, że to ceny w euro i tylko nie widzę (przez zmęczenie) przecinka pomiędzy 2 a 5, jednak były to polskie złote, a ceny możecie sobie wyobrazić sami na powyższym przykładzie).

O Międzyzdrojach mogłabym napisać osobnego posta, ale na pewno czytając to liczycie na konkrety odnośnie cen, tak więc:

darmowy nocleg na parkingu miejskim w szczycie sezonu graniczy z cudem, ale wystarczy oddalić się kilka ulic od tzw. centrum i możecie parkować do woli, bo tam za niektóre parkingi na ulicy nie pobierają żadnych opłat. Jeśli przyjeżdżacie bez samochodu, to poza Parkiem Narodowym znajdzie się wiele miejsc, w których możecie rozbić namiot. Są to parkingi leśne, ulokowane właściwie przy głównej drodze, są miejsca postojowe troszkę dalej od centrum, jest las – tylko pamiętajcie, że jeśli na plaży znajduje się ostrzeżenie, że nie można rozbijać namiotów, to tego nie róbcie. Rozmawiałam z wieloma osobami na ten temat i plaża może być pod rządami przeróżnych firm, spółek i zarządów itp., a do ich regulaminów należy się stosować. To samo jest z rozpalaniem ognia – nawet na parkingach uważajcie z kuchenkami, nie mówiąc już o grillach czy ogniskach – nie róbcie tego poza wyznaczonymi miejscami i pamiętajcie, że to my jesteśmy gośćmi w lesie, a nie zwierzęta zamieszkujące go. Na bezpłatne toalety z prysznicem na każdej ulicy liczyć raczej nie można (co nie oznacza, że ich nie ma), więc o tym za chwilę, jeśli chodzi o kolację i śniadanie, to zjedliśmy je na plaży, a prowiant mieliśmy z owego sklepu odwiedzonego tuż przed zamknięciem oraz jeszcze z domu. Co jeśli chodzi o gotowanie? O tym też już za chwilę:D

Noc była krótka, bo ze zwiedzania miasta powróciliśmy (jak udało się ostatecznie ustalić) po 2 nad ranem, a od godziny 7 pukali nam w okienko przerażeni turyści z zapytaniem kiedy odjeżdżamy, bo oni szukają miejsca parkingowego już od 1,5h. Podobno tego dnia (a była to – przypominam – sobota), parkingi prywatne i wszystkie miejskie miejsca postojowe znajdujące się w centrum, były zajęte. Ze względów wiadomych nie zdradzę Wam tanich knajp, ale uwierzcie na słowo – one istnieją także w Polsce i także w dzisiejszych czasach! Kuchenkę mamy na gaz i rozpalamy ją jak tylko jest taka możliwość. Kawę czy drugie śniadanie z powodzeniem udało nam się zrobić na parkingu leśnym, natomiast obiad już na parkingach, na których spaliśmy. Wyznajemy prostą zasadę: jeśli coś nie jest zabronione, to znaczy, że jest dozwolone i tego się trzymamy. Co jeśli chodzi o zakupy? Wydajemy dokładnie tyle samo, ile podczas zakupów do domu. Z tą tylko różnicą, że jak chcemy napić się piwa w knajpie czy zjeść przysłowiowe frytki, to robimy to bez spiny, mając wcześniej odłożone pieniądze, jednak robimy to zawsze z głową. Nasz przyjaciel po regatach w Szczecinie stwierdził, że były to jego najtańsze wakacje – wakacje życia:D Da się! Tak naprawdę najwięcej kasy wydajemy zawsze na wstępy do muzeów i paliwo (nie licząc wspomnianych wcześniej browarów 😉 ), ale teraz nie o tym.

Żeby zaoszczędzić na paliwie, jeśli jest taka okazja i kalkuluje się to na dwie osoby, wybieramy promocje dostępne okresowo na „PKP”, Flixbusa czy nawet samolot! O samolocie pisałam już nie raz – przed trudnym czasem, który spotkał nas wszystkich, z łatwością można było dostać bilet np. do Paryża, nawet za złotych 16! (oczywiście mówimy o podróży z bagażem podręcznym) 🙂

Na koniec kwestia, która dotyczy wszystkich a mianowicie kwestia toalet. Tak, jak pisałam powyżej, na darmowe toalety nie ma co liczyć, ale nie znaczy to, że one nie istnieją – bynajmniej. Darmowe toalety znaleźć możemy i nie mam na myśli tu tych, znajdujących się w restauracjach. Coraz częściej bowiem, na ulicach polskich miasteczek turystycznych, stoją tzw. toi-toi’e, natomiast jeśli szukamy pryszniców, to poza darmowymi, które znajdują się na niektórych stacjach benzynowych i na MOP-ach* (*Miejsce Obsługi Podróżnych, choć ostatnio, wracając z lubuskiego, spotkałam na tablicy rozwinięcie tego skrótu jako Miejsce Obsługi Pasażera 😀 – czemu? Tego nie wiem 😀 ) przy drogach szybkiego ruchu i autostradach, zapłacić możemy za prysznic w toalecie miejskiej, której adres podadzą nam w każdej informacji turystycznej, a czasem zaznaczone są na darmowych mapkach dostępnych tamże. Niestety jeśli chodzi o czystość takich dobytków, to zależna jest ona od zarządcy i tak samo te na MOP-ach, jak i miejskie, nierzadko są brudne i śmierdzące do granic wytrzymałości. Dlatego właśnie, zawsze jadąc w podróż, w której nocleg będzie raczej poza campingiem z węzłem sanitarnym, bierzemy ze sobą swój campingowy prysznic, a do niego namiot, w którym go rozkładamy. Woda w prysznicu nagrzewa się codziennie od słońca, a poza tym latem nie ma problemu, by wykąpać się w chłodnej. Pamiętajcie tylko żeby używać kosmetyków, które są ekologiczne i ulegają biodegradacji, nie wpływając przy tym na teren, na którym się kąpiemy. Dokładnie ten sam scenariusz dotyczy mycia naczyń po posiłkach lub prania. Płyn do naczyń czy płyn do prania, w naszym odczuciu, również musi być w 100% bezpieczny dla środowiska.

Jeśli macie jakieś pytania, to zapraszam do komentowania posta jak i vloga, do którego link znajdziecie na samej górze tego posta. Jeśli cokolwiek, o czym warto tu napomknąć przypomni mi się, to postaram to dopisać. O darmowym noclegu pisałam także przy okazji posta o województwie lubuskim, do którego odnośnik zostawiam tu, i do którego lektury zapraszam Was serdecznie:)



Dodaj komentarz