Szklarska Poręba w pandemii.
Szklarskiej Poręby przestawiać nikomu z Dolnego Śląska nie muszę, bo jestem więcej niż pewna, że większość z nas była tam przynajmniej raz w życiu. Ja akurat miałam to szczęście, że w Jeleniej Górze mieszkał mój Dziadek i mogłam być w jej okolicach podczas każdych ferii zimowych. Te w tym roku, choć są całkowicie inne i mniej wesołe od znanych nam dotychczas, zaskoczyły mnie wyjątkowo.
W pewien styczniowy weekend 2021 roku, postanowiliśmy jechać w góry na jeden dzień. Raz, że chcieliśmy przejść się po szlaku, dwa, że zrobić zimowe foty na śniegu, które mam w zwyczaju uskuteczniać, a które możecie zobaczyć na moim Instagramie: oko_na_sznurku (KLIK-TU) i w tym poście;), a poza tym chcieliśmy pooddychać świeżym powietrzem bez tłumów.
Najpierw zdecydowaliśmy się pojechać na wodospad, ale pozwolicie, że o tym za chwilę, a później, w drodze do Jakuszyc, do których ostatecznie nie dojechaliśmy, zatrzymaliśmy się właśnie w Szklarskiej Porębie. To, co było uderzające to fakt, że na niezliczonej ilości straganów działających prawie jeden przy drugim, oferujących zarówno „oscypki” jak i grzane wino, obsługa nie miała ani rękawiczek ani maseczek. Do tego tłumy na ulicach. Tłumy. Na ulicach. W pandemii – jej szczycie, który podobno już minął, ale nadal w szczycie. Bez masek. Szokujące, co? My, jako jedne z nielicznych osób w mieście, nie dość, że mieliśmy na sobie cały czas maseczki, to do tego chodziliśmy drugą stroną ulicy żeby nie ocierać się o rozwścieczone tłumy, chodzące jak zombie (na kacu) od knajpy do knajpy, które, jak już się domyślacie, również były otwarte. Z jedzeniem i piciem na wynos, ale oferujące stoliki przed. Przypominam, że hotele są pozamykane… każdy przyjechał na kilka godzin – jak my ? Hmn…
To właśnie dlatego nie dojechaliśmy do Jakuszyc. Najzwyczajniej w świecie uciekliśmy, jak tylko wyzerowałam na stojąco wątpliwej jakości grzańca. Pojechaliśmy do domu, bo nie po to przesiedzieliśmy w nim większość ostatniego roku żeby teraz nawdychać się oparów alkoholu wymieszanego ze złością oraz domieszką wirusa 😉
Zazwyczaj, pomijając czas pandemii, malowniczo położona Szklarska Poręba (jak i całe Karkonosze) również przyciąga tłumy zwolenników białego szaleństwa, którzy nie tylko w niej stacjonują, ale również korzystają z dostępnych nieopodal wyciągów. W tej chwili, miasteczko turystyczne, gęsto zamieszkałe przez nie stosujących się do żadnych zasad zachowania bezpieczeństwa przyjezdnych, może być tylko wylęgarnią choroby. Oczywiście, nie mogę być stronnicza, bo tak samo rozumiem problem zamkniętej gastronomii, zamkniętych hoteli jak i ferii zimowych w domu, ale myślę, że wszystko powinno odbywać się z rozsądkiem, umiarem i z zachowaniem najwyższych standardów sanitarnych. Piję tu do turystów.
Ja spędzałam czas w Szklarskiej Porębie nie tylko podczas ferii u Dziadka, ale także na kilku wycieczkach szkolnych w liceum, które wspominam z ogromnym uśmiechem na ustach. Byłam tam także przypadkowo na kilku imprezach, chyba jeszcze w latach dziewięćdziesiątych albo na przełomie millenium i zawsze miałam sentyment do tego miasta. Pamiętam jak jeden z pierwszych koncertów grali tam moi wrocławscy przyjaciele i na który przyjechaliśmy razem w tak dużo osób, że spaliśmy praktycznie jeden na drugim. „Natural Dread Killaz”, bo o nich mowa, są teraz osobno, ale każdy z nich – i do tego na najwyższym poziomie – tworzy muzyczną scenę w tym kraju, min. jako Mesajah, Paxon i Yanaz, i którzy na pewno przejdą do historii polskiej muzyki (nie tylko) reggae, a którym nadal serdecznie kibicuję.
Wodospad Podgórnej i Kaskada na rzece Podgórnej.
Wracając jednak do tematu, nasz weekendowy wypad zaczął się od Wodospadu Podgórnej. Dojazd od strony Jeleniej Góry nie był zły, aż do momentu kiedy to w Przesiece (za Podgórzynem) skręciliśmy do lasu… resztę możecie zobaczyć w moim vlogu – KLIK TU. Powiem Wam tylko, że bez łańcuchów było bardzo ciężko. Po drodze z Wrocławia pogoda stała się piękna – zgodnie z życzeniem wyszło pełne słońce, co sprawiło, że udeptany wcześniej śnieg stał się lodowiskiem zarówno dla ludzi jak i aut. Na parkingu, z którego droga prowadzi na wodospad było już wtedy bardzo dużo aut – ku naszemu zaskoczeniu. Szybko przypomniałam sobie, że teraz jest nowa moda – moda na morsowanie. Wszyscy, którzy spotkali się w tym dniu i w tym miejscu w głowie mieli tylko jedno 😉 Natomiast droga nadal była lodowiskiem i nie pomagały nawet bardzo dobre i drogie buty odpowiednio do tego przygotowane. Należało mieć raki – i tu przestroga dla wszystkich: raki zakładane na buty nie są drogie i warto zawsze mieć je w bagażniku podczas takiej wyprawy, tak samo jak łańcuchy na koła. Po drodze okazało się, że na miejscu jest jakieś 80 osób, cały czas ktoś przychodził, a na koniec podjechał autokar 🙂 Szybko przeszliśmy drogą przez las, na kaskadę. Jest to w pobliżu wodospadu, ale nie było tam żywego ducha. Można? Można.
Morsowanie.
#janiemorsujetylkostojenasniegu 🙂 to mój autorski hasztag, który zapisałam na swoim Instagramie – tak dla jasności. Od kiedy stało się to sportem narodowym, niczym bieganie bez rozgrzewki i kibicowanie z kanapy i z piwem w ręku chłopakom grającym w piłkę nożną, to odechciało mi się nawet rozbierać. Taka jest prawda i o tym już też pisałam 🙂 Pierwszy w Polsce klub morsów powstał w 1975 roku i niewiele potrzeba żeby zapoznać się z instrukcją morsowania, a i co lepsze – również był już wcześniej czas by to robić. Oczywiście nie uważam także, że ten czas należy przetrwonić na nicnierobienie – ależ skąd! Chodzi mi tylko o to (ponownie) żeby robić wszystko z umiarem, rozsądkiem i tak żeby nie zrobić krzywdy ani sobie, ani nikomu innemu.
Reasumując; ferie w pandemii są naprawdę dziwne i chyba tylko dla odważnych 🙂 Ludzi wszędzie pełno, no ale nie ma co się dziwić ponieważ ileż można. Każdy chce wrócić do normalności, szkoda, że nie każdy robi to z rozsądkiem i podchodzi do sytuacji poważnie. Nie mniej, zachęcam do odwiedzenia zarówno Wodospadu Podgórnej, jak i kaskady obok, oraz Szklarskiej i wszystkich innych miejsc na około. Warto. Polska jest piękna i należy korzystać z jej uroków i danych nam możliwości. Jeśli nie teraz, to już niebawem.